piątek, 17 października 2008
kupię wiatrak, czyli zmagania z ENERGĄ
W lipcu wystąpiliśmy o warunki przyłącza elektrycznego składając odpowiedni formularz z kilogramem załączników. Zakład energetyczny odpisał, prąd, oczywiście za odpowiednią opłatą, będzie... za 18 miesiący. OK, tak duża inwestycja wymaga czasu. 6 października dzwonię do Zakładu Energetycznego zapytać jakie dokumenty muszę przygotować , zeby złożyć wniosek o przyłącze tymczasowe (budowlane). Zestalam poinformowana, ze jedynie wniosek, bo jak juz raz złożyliśmy kilogram załączników, to Oni sobie znajdą. Pełna kultura. Jadę do w/w zakładu. Zakład w mieście budynki ma dwa. Jeden nowy i elegancki, w którym klientów się nie przyjmuje i jeden stary i brzydki w którym klientów się przyjmuje. Jadę do tego pierwszego:) Pracownik pomaga mi wypełnić wniosek (odnajdując w komputerze, na podstawie nazwiska, poprzedni nasz wniosek i zaznaczając jego numer na obecnym, zebyśmy nie musieli kilograma załączników dołączać - pełna kultura) i obiecuje odesłać do budynku starego. Następnie zostałam poinformowana, ze sprawa potrwa jakieś 2 tygodnie. Dziś, czyli 17 października, mój mąz o 7:00 rano (żeby uniknąć trzygodzinnej kolejki) zjawił się w budynku starym, zeby się dowiedzieć jak się nasz wniosek miewa i się dowiedział, ze NIE MIEWA SIĘ WCALE, bo do budynku starego nie dotarł, a nawet jak by dotarł, to i tak, przeciez kilogram załączników trzeba dołączyć. Mąz wściekły. Jedziemy do Pana w nowym budynku. Pan w nowym budynku sprawdza w komputerze - wysłane, dzwoni do starego budynku - jest i czeka na rozpatrzenie, które powinno nastąpić w przyszłym tygodniu. I nie wiem tylko czemu mi się nagle przypomniał Asterix i jego 12 prac.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz