W czwartek o 6:45 zadzwonił telefon. Miły Pan. "Pani Renato - wiozę do Pani domek. Jestem we wsi. Gdzie mam podjechać?" Hurra!!! Ratunku!!! Właśnie wychodzę na zajęcia! Bartek musi mnie zawieźć! Odstawić Anielkę do przedszkola! Poczekać na Olę, która przyjdzie do Tosi! Spokojnie, ja poczekam - mówi Pan Kierowca. Zresztą i tak jeszcze nie przyjechał Pan Andrzej z ekipą, którzy rozładują TIR-a, a później złożą domek. Jadę na uczelnię, Bartek zostaje na placu boju.
Do wieczora TIR był rozładowany, a śnieg, słoma i folia zalegające od zeszłego roku (dokładniej od 31 grudnia zeszłego roku :) na stropie naszej piwnicy uprzątnięte.
niedziela, 8 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz