Ostatnie dni, a chyba nawet tygodnie zajmowało nam tworzenie czegoś, co mam nadzieję będzie mogło pretendować do miana trawnika. Krok pierwszy: rozgarnąć stertę humusu zebranego przed robieniem wykopów (zgarnięcie humusu na oddzielną pryzmę to naprawdę dobre posunięcie). Rozgarnianiem zajęła się koparka i po kilku godzinach jej pracy było po wszystkim. Kolejny krok wymagał już ręcznych nakładów pracy. Grabienie, czyli przegrabianie całego terenu i wyciąganie badyli, kamieni (na gruncie piaszczysto żwirowym to syzyfowa praca) oraz kęp perzu i innych chwastów. Trwało to chyba z 5 dni. Po takim przygotowaniu terenu i wybraniu jeszcze miliona kamieni całość jeszcze raz przegrabiliśmy, żeby zruszyć wierzchnią warstwę ziemi a następnie rozsialiśmy nawóz i w końcu zasialiśmy trawę. Krok chyba 6 - wałowanie czyli spacerkiem z walcem ogrodowym. I to jeszcze nie koniec. Zakupiliśmy 5000 litrów ziemi ogrodniczej i obecnie jesteśmy w trakcie przysypywania nasion tą właśnie ziemią. Jeszcze tylko całość, popiaskować, zwałować i patrzeć jak pięknie trawa rośnie (z przerwami na podlewanie oczywiście). Gdyby mi ktoś powiedział, że to tyle pracy to bym nie uwierzyła.
A tak wyglądało nasze podwórze po posianiu trawy:
piątek, 10 czerwca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)